niedziela

Wpis 20 (11.03.14 )

To był wyjątkowo długi dzień. Harry nie był jeszcze gotowy, by wyznać prawdę, a musiał to zrobić. Wraz z Liamem dzwoniąc do każdego, zorganizowali o 11:00 spotkanie. Zjawili się wszyscy. Chłopaki i ich dziewczyny, a także ich rodzeństwo jak i rodzice. Szczególną uwagę Harrego przykuwała moja mama. Wiedział, że to będzie cios w serce, który musiał zadać. Stał na środku wielkiego salonu swego domu, obejmując wzrokiem wszystkich zgromadzonych. Liam skinął głową sugerując, by już zaczynał. Loczek wziął głęboki wdech, po czym zaczął swoją przemowę.

(J- moja mama ; A-mama Harrego ; G- Gemma ; H- Harry ; L-Liam ; Z- Zayn )

H: Zebrałem was tu wszystkich po to, by wam coś powiedzieć. Powiedzieć coś bardzo ważnego. Muszę wam powiedzieć coś o Louisie, a właściwie o jego śmierci. To wszystko była moja wina. Ja... Ja powiedziałem mu, że go kocham. Tak, kochałem Louisa i to najmocniej na świecie i nadal kocham. I cholernie tego żałuję, bo gdybym go nie kochał, to on nadal by żył. Bo tego felernego dnia, powiedziałem mu prawdę, a on... A on po prostu na mnie nakrzyczał, skrytykował. Chciał... Chciał ode mnie uciec i nie patrząc na drogę po prostu na nią wszedł. Nie mogłem nic zrobić. Próbowałem. Ja nie chciałem go skrzywdzić. 

J: Jak mogłeś!? Przez tyle czasu nas okłamywałeś! Ty bezlitosna świnio! Jak mogłeś nam to zrobić! Nie masz serca! - krzyczała moja zapłakana rodzicielka, po czym drastycznie wyszła z sali

Z: To nie było OK, Harry.  - w oczach każdego pojawiły się łzy, a następnie wszyscy zgromadzeni zabrali się do wyjścia 

H: Nie wychodźcie. Błagam was. Nie zostawiajcie mnie. Gemma! 

G: Nie, Harry. Zawiodłam się na Tobie. - spojrzała na niego ostatni raz i zniknęła za drzwiami

H: Mamo, proszę...

A: Przepraszam skarbie, ale muszę porozmawiać z mamą Louisa. 

H: Nie zostawiajcie mnie znowu samego...

A: Przyjadę do Ciebie wieczorem skarbie. Musimy porozmawiać. A teraz pa, synku. - powiedziała wychodząc jako ostatnia, zostawiając tam jedynie Harrego i Liama

H: Nienawidzą mnie! Oni wszyscy mnie nienawidzą!

Li: To nieprawda, Harry. Oni po prostu potrzebują czasu, by to wszystko ogarnąć. Musisz poczekać.

H: Jestem potworem. Zabiłem go, rozumiesz!?

Li: Nie zabiłeś go, Harry. On sam wszedł na ulicę.

H: Bo chciał ode mnie uciec! Ja go tak bardzo kocham, Liam. Tak bardzo za nim tęsknię. 

Li: Już dobrze, Harry. 

H: Nie jest dobrze, rozumiesz!? Nie ma Louisa! Wszyscy mnie nienawidzą! Jak możesz uznać to za dobre!?

Li: Uspokój się Harry, a przede wszystkim nie zrób niczego głupiego. Twoja mama przyjedzie wieczorem. 

H: Przyjeżdża żeby mnie zbesztać.

Li: Nie. Przyjeżdża, bo cię kocha, Harry.

H: Tak myślisz? 

Li: Ja to wiem. I ty też w głębi serca to wiesz.

H: Dziękuję, Liam. - przytulił go z całych sił, jakie mu pozostały, po silnej walce z samym sobą

Li: Chcesz może coś zjeść?

H: Nie pogardziłbym, jakbyś mi coś przygotował. 

Li: A może zrobimy coś razem? - uśmiechnął się zachęcająco

H: Będę mógł używać noża?

Li: Oczywiście, jednak będę ci się lekko przyglądać. 

H: Dzięki. Dziękuje za wszystko. Za to, że zostałeś.

Li: Nie mam zamiaru cię zostawiać. Jesteś moim małym lokowatym pupilkiem. - zaśmiał się wesoło

H: Miło mi. A teraz bierzmy się do gotowania!

*wieczór*

W domu rozbrzmiewał odgłos dzwonka do drzwi. Harry ubrany w czerwony sweter, który ode mnie dostał oraz czarne, przetarte rurki, wstał z kanapy, by otworzyć drzwi. W progu stała Anne. Ubrana była w skromną, purpurową sukienkę, kremowy płaszczyk i czarne koturny. Uśmiechnęła się szeroko na widok swojego syna. Po chwili byli już w środku, siedząc w salonie. 

Li: Dobry wieczór. Miło znów panią widzieć.

A: Ciebie też miło widzieć, Liam. Widzę Harry, że jest z tobą coraz lepiej. 

Li: Też tak sądzę.

A: Mimo to, uważam, że zatajenie prawdy, było niestosowne. Powinieneś powidzieć prawdę od razu. Nie tak cię wychowywałam

H: Wiem, ale po prostu się bałem. To moja wina. Po drugie to nie takie proste ogłosić wszem i wobec, że jest się gejem. Nie chcę być traktowany inaczej. Nie chcę byście mnie o to znienawidzili.

A: Nikt cię nie znienawidzi. Kochamy cię takiego jakim jesteś. 

H: Naprawdę?

A: Tak. 

H: Ja też cię bardzo kocham.

A: Wiem synku. Wiem.

Rozmowy toczyły się dalej na różne tematy. Anne została na noc u Harrego, a on jak to codziennie uklęknął, zwracając się w modlitwie do Boga.
 
H: Panie Boże. Dziękuję Ci, że wciąż dajesz mi szansę. Staram się z całych sił, by to się udało. Przepraszam, za swoje wady. Dziękuję za kolejny przeżyty dzień i proszę, abyś nadal pozwalał mi się wykazać, by go odzyskać. A co do Ciebie Louis, to wiedz, że tęsknię i że przepraszam, że to się tak potoczyło. Wiem, że to wszystko moja wina, ale staram się naprawić wszystko i mam nadzieję, że mi się uda. Mam nadzieję na to, że znowu Cię zobaczę. Nigdy nie przestałem i nie przestanę Cię kochać, Louis. 
*modlitwa* 

Położył się na łóżku, zwijając się przy tym w kłębek. Wygląda tak uroczo, gdy to robi. Gdy upewniłem się, że wszyscy już śpią, zacząłem się za pisanie. Jeszcze raz przyglądając się jego twarzy, polożyłem się obok, obejmując go ramieniem, zostawiając na stoliku kartkę z napisem:

" Nie znasz dnia, ani godziny,
       Zrzuć z siebie poczucie winy,
              Wyjrzyj na świat za dnia i za nocy
                       Bo ktoś będzię Twej potrzebować pomocy 
                                                                             ~L"


--------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, za wszelkiego rodzaju błędy, ale piszę z telefonu, więc mogłam coś źle powciskać.

PS. Dziękuję za pytanie na asku. To bardzo miłe. <3

3 komentarze:

  1. Ale piękne ;-; troszkę długo na ciebie czekaliśmy z rozdziałem ale i tak się ciesze ze w końcu opublikowałas następny. Oby tak dalej i czekam do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne jak zawsze *-*❤
    Czeekam na neeeext 👑

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się ze wreszcie dodalas <3

    OdpowiedzUsuń