niedziela

Wpis 4 (29.12.13)

(  włącz podkład  )


Nie ma to jak siedzieć i nie spać. Całą noc miałem przed oczami moją rodzinę i bliskich. Wszystko tak bardzo. Smutne. Czuję się fatalnie w dalszym ciągu. Trudno jest się pogodzić z tym, że przez ciebie płacze tyle osób. Nie wiem czy nie iść do Harrego. Boję się. Naprawdę się boję, co tam zobaczę. Wciąż nie wytłumaczyłem, jak się tu znalazłem, prawda? Heh. No to zacznijmy wspomnienie:


24.12.13 - dzień moich urodzin. 
Przechadzaliśmy się z Haryym po uliczkach Londynu. Dzisiaj było wyjątkowo pusto, pewnie dlatego, że wszyscy siedzieli w domach. Padał śnieg, a na drogach był lód. Mróz dowalał jak cholera, ale my i tak spacerowaliśmy nie zwracając uwagi na pogodę. Nigdzie nie ma paparazzich. Po prostu raj. Wreszcie wymarzony spokój. Jest rano. Wcześnie rano. Lekko po 6:00. Dostałem już od Harrego prezent i muszę przyznać, że był świetny :) Kilka koszulek w paski i vansy. Wiedział, że nie lubię dostawać drogich prezentów. Nie lubię, gdy ludzie myślą, że teraz, jak dadzą mi coś taniego to ich wyśmieję. Wręcz przeciwnie. Najbardziej cieszę się z tych prostych i normalnych prezentów, bo wiem, że ludzie mają o mnie takie samo zdanie jak kiedyś. Skręciliśmy na jakąś bardziej tłoczną ulicę niż wcześniej. Rozmawialiśmy jak zawsze o wszystkim i o niczym. 

H: Fajnie że jesteś z Elką. Nie ściemniaj, że nie!
L: Może i tak, ale wiesz, czasem mam wrażenie, że nikt mnie nie chce. Że oprócz tych fanek, które mają na moim punkcie obsesje, nikomu się nie podobam. No bo spójrz na mnie. Nie jestem przystojny.
H: Nie gadaj takich głupot! Jesteś mega przystojny! Masz najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem. Idealnie wyglądające włosy nawet w nieładzie! Do tego świetną sylwetkę i te pośladki! Mówię ci. Każdy ci ich zazdrości. Do tego te twoje oczy. Takie.. Piękne.. Patrząc w nie można się zatracić i wyłączyć zapominając o całym świecie, bo liczy się tylko ta głębia w twoich tęczówkach, która aż bije perfekcją.. - patrzył na mnie przygryzając sb wargę
L: Hahaha! To było dobre Styles! Już prawie ci uwierzyłem! 
H: ... - spuścił głowę i milczał. ON milczał. To było dziwne.
L: Dlaczego nic nie mówisz? Nie rozumiem cię. O co chodzi? 
H: Nie wiesz? Naprawdę nie widzisz, że cię kocham? - patrzył na mnie swoimi zielonymi ślepiami, a mnie na chwilę zamurowało
L: ...
H: Louis, ja. No. Yyyy.. - nie wiedział co powiedzieć, ale nagle "coś" we mnie zakipiało
L: Nie! Nie wiedziałem Harry! Po co mi to powiedziałeś!? Czy ty naprawdę myślałeś, że będziemy razem!? Czy naprawdę sądziłeś, że mamy przed sobą jakąś przyszłość!?
H: Lou, ja..
L: Co!? No co!? Teraz to tylko zniszczy naszą przyjaźń! Rozumiesz to!? Po jaką cholerę to mówiłeś!? Po co!? Po co się pytam!? - nie zwracając uwagi na całą resztę pobiegłem przed siebie i wpadłem pod nadjeżdżającego tira. 
Zmarłem na miejscu i jeszcze przez kilka chwil do momentu przyjazdu karetki widziałem wszystko. Widziałem jak się wykrwawiałem. Jak Harry woła o pomoc. Jak mnie woła łudząc się, że się obudzę, ale prawda jest taka, że się nie obudziłem i nie mogłem się obudzić. Widziałem, jak Harry płacze. Płacze z bezsilności, straty lub może poczucia winy. A może o wszystko na raz. Nigdy w życiu nie widziałem go tak załamanego. To straszny widok, ale już oddalam się i tracę obraz..
/\.../\.........../\/\../\.../\/\.../\.../\../\....



No to takie jest wspomnienie. Powinienem je rozwinąć, ale nie jestem w stanie. Jeśli zauważyliście napisałem  "coś" . Nie chcę wam teraz tłumaczyć tego czegoś. Zrobię, to kiedy indziej, gdy będę na to gotowy. Chyba udam się do Harrego. Muszę się dowiedzieć, co u niego.

1 komentarz: