niedziela

Wpis 5 (29.12.13)

Jestem u ciebie. Postanowiłem pisać na bieżąco. Z góry przepraszam za plamy od łez na kartce, ale płaczę. Bardzo płaczę. Przyglądam się mu. Cały czas. Leży na łóżku otoczony milionami chusteczek do nosa. Chyba nie wychodzi z pokoju, jeśli nie musi. Widać to po nim. Niegarnięty bardziej niż zwykle leży w tym cholernym bałaganie. Najbardziej boli to, że ryczy. Płacze bardziej niż wszyscy inni razem wzięci. To tak bardzo boli. Wiem, że mnie kochał i że to go boli. Pewnie się obwinia za to, że przez niego zmarłem. Pewnie biedak ma wyrzuty sumienia. Ta myśl wyżera go od środka. Kolejna fala płaczu zalała moją twarz. Ledwo widzę, przez te strumienie. Nie chcę by się smucił. Szczególnie on. Chcę by się uśmiechnął, a w jego twarzy zagościły te wspaniałe dołeczki, które tak lubiłem oglądać. Zawsze mnie rozbawiały i poprawiały mi humor. A teraz? Nic. Kompletnie nic. Patrzę jak leży i chowa twarz w poduszce. Położyłem się obok niego, obejmując go ramieniem, z nadzieją, że może to poczuje, chociaż wiedziałem, że to nie możliwe. Dobra. Kończę, by poleżeć sobie i uspokoić nerwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz