piątek

Wpis 6 (29.12.13)

Jestem tu. Cały czas przy nim i piszę dla was. Chociaż, niby dla kogo? Przecież nikt tego nie przeczyta. Może pisze to do moich fanów? Taki dokument. Ale po co do was piszę skoro nigdy tego nie przeczytacie? To bez sensu. Ale przecież nikt tego nie przeczyta. Może i nie, ale muszę się komuś wyżalić i wybrałem akurat was. Brzmię jak psychopata bo wylewam swoje żale tak naprawdę nikomu. Cholera. Łzy nadal pokrywają moją twarz. To straszne do czego się doprowadził. Olewa swoją rodzinę. Jego mama cały czas wydzwania, ale on nawet nie spojrzy na ekran. Gemma do niego przyjechała. Stała pod drzwiami domu z godzinę dzwoniąc dzwonkiem, ale on nie otworzył. W końcu Gemm dała sobie spokój i poszła. On nawet nie je! Od rana nie tknął niczego! Jest cały blady! Dobrze, że chociaż pije. Boję się. Cholernie się o niego boję. Co jak on umrze !? Nie może tego zrobić. Ale skończyły mu się łzy. Jakiś plus. Wstał. Uklęknął? Co? Zaczął się modlić.


" Boże,

Mam nadzieję, że mnie wysłuchasz.
Zagubiłem się w tym wszystkim.
Nie wiem co robić.
Podobno wiesz, kiedy mamy umrzeć.
Ale czy naprawdę musiałeś mi go zabrać?
Właśnie wtedy?
Właśnie tam?
Czemu?
Przecież on był najwspanialszym człowiekiem, jakiego można było spotkać.
Nigdy tego nie zrozumiem.
Boże, proszę, daj mi siłę.
A jak nie to daj mi umrzeć, by znowu być z nim.
Nie umiem bez niego żyć.
To tak cholernie trudne.
Podobno, zmarłe osoby mogą słyszeć jak się do nich zwracamy w modlitwie.

Więc Louis,

Jeśli mnie słyszysz, wiedz, że żałuję.
Wiedz, że żałuję, że tego dnia się z Tobą spotkałem.
Tak, żałuję.
Żałuję, bo gdybym z Tobą nie wyszedł, to to by się nie stało.
Gdybym z Tobą nie rozmawiał, nic by się nie wydarzyło.
Gdybym nie powiedział, że Cię kocham, to nie byłoby tego wypadku.
Gdyby nie to wszystko nadal byś żył, oddychał, śmiał się tuż obok mnie.
Gdyby nie ja i moja głupota wszystko byłoby inaczej.
Louis, nawet nie wiesz, jak ja cholernie tęsknię ta Tobą.
Nawet nie wiesz, jak mi brakuje Twojego uśmiechu, zapachu czy śmiechu.
Brakuje mi całego Ciebie, Louis.
Nie wiesz, jak to cholernie boli.
Jak cholernie boli Twój brak.
Jak cholernie boli ta myśl, że to ja Cię zabiłem.
Tak, obwiniam się za Twoją śmierć, bo wiem, że to wyłącznie moja wina.
Gdybym mógł cofnąć czas, to bym to naprawił, ale nie mogę.
Jestem taki zagubiony, Lou.
Nie chcę spotkać nikogo w tym momencie, bo oni nie zastąpią mi Ciebie.
Nie chcę ich pocieszeń, litości, czy współczucia.
Chcę znów z Tobą porozmawiać, zobaczyć Cię, przytulić, ale nie mogę.
Nie mam ochoty na nic.
Nie chcę jeść, pić, bo mi to nie potrzebne.
Czuję jak słabnę fizycznie i psychicznie, ale nie chcę pomocy ze strony innych.
Po prostu Loui, tak bardzo mi Cię brakuje, że nie mogę tego znieść.
Liczę, że to usłyszysz, a jak nie, to Boże zlituj się i mu przekaż to wszytko.

< Ojcze nasz, 10 przykazań, Pozdrowienie Anielskie >

Amen. "

Cholera. Pojedyncze łzy przemieniły się w strumienie. Napięcie we mnie narastało. Ból przejął mózg i serce. On się obwinia o moją śmierć. To nie jest sprawiedliwe. To nie jego wina! To tylko i wyłącznie moja wina! Moja i mojej głupoty! Gdybym nie uciekł nic by się nie stało! On nie jest winny. Położył się na łóżku, ale nie idzie spać. Tylko leży z otwartymi oczami. Mogę się założyć, że myśli teraz o tym co się stało. Że się obwinia. To wszystko jest takie do dupy! To wszystko nie powinno się wydarzyć! Do końca będę żałował jednej głupiej decyzji! Ludzie popełniają mnóstwo błędów. Ja też popełniłem, ale dlaczego to musiało się tak skończyć!? Dlaczego Boże!? Dlaczego akurat musiałem umrzeć!? Dlaczego muszę cierpieć patrząc na ból moich najbliższych? Dlaczego się pytam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz