piątek

Wpis 8 ( 03.01.14 )

Kolejny moment. Kolejny moment, gdy na niego patrzę, a on się stacza. Chłopaki przyjechali do niego. Pierwszy raz chyba widzę, że otwiera komuś drzwi. Przyjechała też Anne i Gemm. Niby impreza, ale Harry nawet nie tknął tortu. Był patyczakiem a teraz to już kompletnie. Sama skóra i kości. To wszystko przez anoreksję w którą popadł po mojej śmierci. Czuję się cholernie winny z tego powodu. Przypatruję się im, jak rozmawiają, piją i grają. Próbują zapomnieć, ale jakoś się nie udaje. Jedynie mama i siostra Harrego starają się mieć dobry humor. Po godzinie reszta jakoś się rozruszała, ale nie on. On nie miał ochoty. Wstał i udał się do swojego pokoju kładąc się na łóżku. Zaczął płakać. Kolejny raz płakał. Chłopaki wyszli dając mu spokój. Jego mama chciała z nim porozmawiać, ale on nawet na nią nie spojrzał. Po prostu ją olał. To nie było w stylu Harrego, jakiego znałem. Jego mama wróciła do domu, a uparta jak zawsze Gemma została. I dobrze. Może doprowadzi go do porządku. Rozmawia z nim. W każdym razie próbuje. Wreszcie Harry jej odpowiedział. Rozmawiają o mnie. O Harrym. O tym co się z nim dzieje. Zauważyła blizny na jego ręce. Wreszcie! Robi mu pretensje. Kłócą się. Cholera. To nie tak powinno być. Ale jakoś to będzie. Zostawiła go i poszła sprzątać mieszkanie. Przy okazji je przeszukała i wyrzuciła wszystkie narkotyki i alkohol. 1:0 dla Gemmy! Hazza udaje że śpi. Oszust, ale mimo to wygląda tak rozkosznie. Tak bardzo chcę leżeć tam z nim. Pocieszyć go i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale niestety tak się nie stanie. Stylesy usnęły w jednym łóżku tuląc się ze sobą. Widać, że Harry tego potrzebuje. Wierzę, że ona mu pomoże i że przywróci mu rozum do głowy. Ale jak na razie to się obok niego położyłem. Jak ja tęsknie za tymi czasami, gdy Harry się bał, albo martwił, bo miał koszmar nocny i przyłaził do mnie. Budził mnie i swoim wystraszonym głosikiem mówił tylko trzy słowa:  " Loui, can I ? ". Jak zawsze unosiłem skrawek kołdry na znak, że się zgadzam, a on gramolił mi się nagi do łóżka. To były takie piękne momenty. Albo gdy budził mnie rano tylko po to, by dać mi śniadanie do łóżka lub przejść się przy wschodzie słońca. Ile ja bym dał, żeby to powtórzyć. Tęsknię za tymi wszystkimi naszymi chwilami. Tęsknię za nim cholernie. Nie mogę uwierzyć, że tak bardzo przywiązałem się do tego idioty. Ale mojego idioty. W każdym razie, chyba już pora zakończyć ten wpis i cieszyć się chwilą, że w jakiś sposób z nim jestem.

2 komentarze:

  1. Ty kobieto...to jest piękne a ty mi śmiałaś mówić że jest cienkie?! jest cudowne..cudownie piszesz tak że można się na prawdę popłakać..z jednej strony o miłości ale też żalu i smutku..ale co się dziwić..Louis nie żyje?...tutaj nie a pamiętnik który piszę jest przecudowny,tak właściwie ty go piszesz...masz wielki talent do tego. Zazdroszczę i pozdrawiam z jeziora moich łez :'( <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci bardzo kochana. Staram się bardzo, żeby mi wychodziło jak wychodzi. Przyznam, że czasem sama płaczę jak to piszę, więc chyba mi trochę wychodzi. :')

    OdpowiedzUsuń